Witam!
Panie Michale ta tabelka wymagana dzisiaj przez sąd w Lublinie została „opracowana” przez moją panią adwokat. A konkretnie sprawa wyglądała tak. Złożyłem za pośrednictwem pani mecenas z Warszawy wniosek o upadłość do sądu w Świdniku w czerwcu 2016 roku. Termin pierwszej rozprawy został wyznaczony na październik 2016. Przed rozprawą dopytywałem zdenerwowany panią mecenas jak to będzie wyglądało. Nie miała doświadczenia z tamtejszym sądem, ale na przykładzie stolicy stwierdziła, że odbędzie się rozprawa, która praktycznie będzie wyglądała jak odczytanie mojego wniosku, sędzina zapewne zada mi kilka pytań i ogłoszą pół godzinną przerwę, po czym zostanie ogłoszony wyrok. Jakież było zdziwienie nas obojga kiedy okazało się, że byliśmy oboje „wałkowani” przez 2 i pół godziny (i przerobiliśmy tylko „połowę materiału”). Pytania były bardzo, ale to bardzo szczegółowe. Naprawdę ciężko człowiekowi pewne rzeczy byłoby pamiętać po miesiącu, a tu minęły przecież lata. Zostały nam wytknięte braki (umowy, terminy itp.) i mieliśmy się przygotować na listopad (dostaliśmy równo 30 dni). W listopadzie na rozprawie wcale nie było lepiej. Co prawda do większości się przygotowaliśmy, ale nie dostaliśmy pełnych informacji z niektórych banków. Na szczęście mieliśmy kopie pism do nich wysyłanych, łącznie z potwierdzeniami odbioru. Sędzina nie do końca była uradowana, ale przyjęła nasze tłumaczenia, że zrobiliśmy wszystko co się dało, a banki krótko mówiąc nas „olały”. Rozpoczęło się dalsze opowiadanie swojej historii. Oczywiście znowu pojawiło się mnóstwo szczegółowych pytań. I znowu na część z nich nie znaliśmy odpowiedzi. Na koniec sędzina po blisko 2 godzinach stwierdziła, że ona sama się już w tym wszystkim nie łapie: co, gdzie kiedy, na co, jakie były wymagane terminy spłaty itd. Wyznaczyła kolejną rozprawę na grudzień i zapowiedziała, że mamy jej te wszystkie rzeczy przedstawić w prosty i czytelny sposób, pod rygorem oddalenia wniosku o upadłość. I właśnie wtedy moja pani mecenas wpadła na pomysł i przygotowała właśnie taką tabelę, której teraz żądają od każdego. Mogę podpowiedzieć na przyszłość innym, że bardzo pomocnym do jej wypełnienia okazał się wykupiony przeze mnie pełny raport z BIK-u (to był mój pomysł, ale pani mecenas stwierdziła, że trafiony). Dopiero po otrzymaniu takiej tabeli sędzina była usatysfakcjonowana. W styczniu 2017 została ogłoszona moja upadłość. U żony poszło zdecydowanie szybciej. Sprawę prowadziła ta sama sędzina (w zastępstwie). Pierwsza odbyła się w kwietniu 2017 (wnioski były składane w tym samym czasie), rozprawa była krótka, ale po pierwsze dokładnie wiedzieliśmy jak się do niej przygotować, a po drugie sprawa była przecież doskonale już znana sędzinie. Po tygodniu został ogłoszony wyrok. Na dzień dzisiejszy ja jestem na etapie złożonego zażalenia na PSW (zażalenie złożone 5 miesięcy temu i jeszcze nie ma odpowiedzi), żona zaś czeka na ustalenie PSW (ale może to nastąpić dopiero jak mój się uprawomocni – tak zostaliśmy poinformowani przez sąd). Tak więc rozprawa w sądzie lubelskim to naprawdę dosyć długi i stresujący etap w życiu upadłego. Do plusów mogę zaliczyć to, że mamy naprawdę w porządku syndyka. Facet jest przyjazny, stara się pomagać, doradza i nie robi problemów z byle czego jak się czasami słyszy. Tak na marginesie o naszej sędzinie wypowiadał się też bardzo pozytywnie, twierdząc, że kobieta jest owszem drobiazgowa i czepialska, ale w gruncie rzeczy to życiowa kobieta. Pozdrawiam wszystkich upadłych i oczywiście pana mecenasa.